W dniach wolnych od pracy w górach udało nam się szybko wyskoczyć na „Badyla”. Po zakręconej podróży (dzięki naszemu kierowcy „Arabowi”) rankiem w piątek 9 sierpnia pojawiamy się na campie w Bondo (mała wioska od strony szwajcarskiej u stóp potężnego Piz Badile). Tam spotykamy się z Rafałem Kardasiem i „Dozentem”, którzy instruują nas w szczególikach, co i jak z tym „Badylem”.
Jarek Botor na „Drodze Cassina” (fot. arch. W SKALE)
Po dojechaniu do górnego parkingu drogą za 12 franków, zapakowani na kilka dni, przechodząc przez schronisko FURA dochodzimy do skalnej wyspy u stóp „Wielkiej Góry”. Po nocy spędzonej w namiocikach, rankiem (właściwie jeszcze nocą) w sobotę o godz. 4.50 wychodzimy pod północno – wschodnią ścianę Piz Badile celem zrobienia Drogi Cassina (800 m przewyższenia, ponad kilometr wspinania, dziesiątki wyciągów i trudności do 6a).
I tak, Adrian „Adi” Kożbiał (KW Katowice, COS Betlejemka),Jarek Botor (MTE Zabrze) i ja, czyli Jacek Czech (SW „W SKALE”, KS Kandahar, KW Katowice) o godz. 6.35 rozpoczynamy wspinaczkę od samego dołu ściany, z samego lodowca, po śladach pierwszych zdobywców z 1937 roku.
Na dolnym zacięciu spotykamy dwa zespoły (włoski i szwajcarski), które tutaj właśnie wtrawersowały w drogę. Ustawiamy się na drugiej pozycji za Włochami i staramy się nie stracić ich z oczu w biegu po „granitowym kolosie”. Jest cudownie; ciepło, wysoko i wspinaczkowo. Linia drogi wyszukana przez chłopaków sprzed wojny budzi szacnek i podziw. Jesteśmy szczęśliwi, że się tam znaleźliśmy. Po wielu godzinach pieszczot ze ścianą o godz. 14.11 docieram do ostrza Nordakante.
Adi na tle potężnego Nordkante (fot. arch. W SKALE)
Po szybkim dotarciu Adigo i Jarka na „stanie” zostawiamy „wory” i człapiemy jeszcze kilkaset metrów ostrzem do szczytu. Potem następuje już tylko ośmiogodzinny rytuał naprzemiennego schodzenia i zjeżdżania północnym kantem na ogół ze zworowaną liną w plecaku. Jak zwykle nasza opieszałość na szczycie poskutkowała nadejściem nocy i błądzeniem na kilku ostatnich zjazdach tuż przed piargami.
Opatrzność nas nie zawiodła i tak „już” po 23 godzinach znów jesteśmy syci w ciepłych śpiworach oddając się rozkoszy snu.
W niedzielę Jarek z Arabem udanie przemieszczają się na Matterhorn, a ja z Adim ładujemy duchowe i fizyczne akumulatory, aby jeszcze coś załoić, ale to już zupełnie inna „historyjka”.
Na zachodniej ścianie Piz Badile przechodzimy;
– w poniedziałek 12 sierpnia Per Elisa OS (450 m, 6b+), 4,5h
– we wtorek 13 sierpnia Il Silenzio Degli Eroi (450 m, 6c+), 7h
Jacek przed wejściem w „Per Elisa” (fot. arch. W SKALE)
Dziękujemy naszym żonom oraz wszystkim, którzy nas wspierali w czasie tego wyjazdu.
Z górskim pozdrowieniem
Jacek Czech
(Szkoła Wspinaczkowa Haliny i Jacka Czech „W SKALE”)